Książki Mojej Mamy

piątek, 12 grudnia 2014

Babeczki dyniowo – migdałowe z żurawiną

Grudzień to miesiąc śniegu (no na pewno hipotetycznie:)), Mikołaja, świątecznych zakupów, prezentów. Na rynkach większych miast rozstawione są świąteczne kiermasze przyciągające mieszkańców i turystów. Ostatnio przechodząc po rynku w Krakowie obserwowałam ludzi. Tak po prostu. Patrzyłam na nich, na to jak się zachowują, co robią, co kupują. Większość, zdecydowana większość zadowolona, uśmiechnięta. Tak, grudzień to miesiąc radości :). Istnieje jeszcze druga strona ostatniego miesiąca roku, ta bardziej mistyczna, sakralna.







Nigdy nie kryłam mojej manii na punkcie świąt. Uwielbiam ten cały komercjalizm, przesycenie ozdobami, reklamy telewizyjne, piosenki świąteczne w radiu. Muszę przyznać, że przesyt ten mnie nie dotyczy. Dla mnie omawiany okres mógłby trwać cały rok. No może przesadziłam, jestem "zmarzluchem" dlatego czasem przydałby się słoneczny dzień :). Niektórzy twierdzą, że komercjalizm świąteczny często graniczy z kiczem, ja twierdzę, że wszystko, co daje radość, uśmiech i sprawia, że ludzie są dla siebie mili jest dobre. Można nie lubić choinki, ale nie można zaprzeczyć, że to zwykłe drzewko przyozdobione lampkami i bombkami ma niesamowitą moc i potrafi "zmiękczyć" niejeden charakterek.

Jest jeszcze druga strona świątecznego medalu. Zacznę od tego - jestem osobą wierzącą. Staram się regularnie chodzić do kościoła i wcale się tego nie wstydzę. Jestem też tolerancyjna i uważam, że każdy człowiek ma wolną wolę i korzysta z niej tak, jak chce. Nikogo nie potępiam, według mnie każdy ma prawo wierzyć w to, co chce. Do czego jednak zmierzam. Święta, choinka, prezenty, śnieg, ozdoby, św. Mikołaj. Coraz rzadziej pamięta się, po co właściwie całe to zamieszanie. Coraz rzadziej używa się słów Boże Narodzenie. Nie chcę wygłaszać manifestacji, ani głosić wielkich kazań ku czci wiary, bo po pierwsze to nie jest to miejsce na to, po drugie nie chcę, po trzecie nie potrafię. Każdy jednak według mnie powinien zastanowić się czym właściwie jest ten czas "radosnego oczekiwania".

Adwent - tak się właśnie nazywa. "Kiedyś adwent miał swój smak, zapach, kolor..." - usłyszałam te słowa w ostatnią niedzielę i bardzo do mnie trafiły. Konkretnie z dwóch powodów. Po pierwsze stwierdziłam, że rzeczywiście nie możemy zapominać czym jest okres przygotowań do świąt Bożego Narodzenia, a wśród skomercjalizowanej i medialnie napompowanej propagandy świątecznej (nie ważne, w jaki sposób przez nas odbieranej) dobrze jest znaleźć trochę czasu, aby zastanowić się nad sobą, swoimi czynami, kim jesteśmy, co zrobiliśmy w ostatnim roku. Po drugie rzeczywiście, nie wiem jak Wam, ale mi adwent kojarzy się ze śliwkowym kompotem, fioletowym kolorem, czterema świecami, zapachem kadzidła, a także spokojem (co dziwne, zważając na moje zamiłowanie do świątecznej gorączki:)). Także adwent, to rzeczywiście bardzo specyficzny czas.

Komercjalizm związany z grudniowymi świętami akceptuję i muszę powiedzieć, że lubię ten radosny, świecący witrynami sklepowymi i kolorami telewizyjnych reklam czas. Z drugiej jednak strony staram się zastanowić po co to wszystko i co stało się ok. 2000 lat temu, że cały świat potrafi wariować i uśmiechać się w ten grudniowy czas. Uważam, że wcale te dwa pozornie różne nastroje nie wykluczają się, a wręcz wspomagają. Trzeba tylko we właściwy sposób do tego podejść.

Dzisiaj, na piątkowy, adwentowy wieczór mamy dla Was coś na słodko, zdrowo i pożywnie! Babeczki dyniowo - migdałowe z żurawiną. Smacznego!

Babeczki dyniowo – migdałowe z żurawiną
Składniki:
  • 400 g musu z pieczonej dyni
  • 3/4 szklanki zmielonych migdałów
  • 1 szklanka mąki (może być mąka pszenna, jaglana lub mieszanka mąk bezglutenowych: ryżowa, kukurydziana i ziemniaczana)
  • 2 jajka
  • 1/4 szklanki orzechów włoskich
  • 1/4 żurawiny suszonej
  • 4 łyżki miodu lub syropu z agawy
  • 1 płaska łyżeczka sody oczyszczonej
  • 1/4 szklanki dobrego oleju roślinnego
  • 1 łyżeczka cynamonu
  • 1/3 łyżeczki imbiru
  • 1/3 łyżeczki gałki muszkatołowej
  • szczypta soli

Przygotowanie:

Dynię pokrój na mniejsze kawałki, usuń pestki, włóż do żaroodpornego naczynia lub foremki ( skórką do dołu), przykryj folią lub pokrywą i piecz w piekarniku nagrzanym do temperatury 200 stopni (35-40 minut). Po upieczeniu wyjmij miąższ łyżką i zmiksuj tak aby powstał mus bez żadnych grudek. Mus z dyni możesz sobie przygotować dzień wcześniej.
W osobnej misce wymieszaj mąkę, zmielone migdały, sodę.
Do zmiksowanej dyni dodaj roztopiony olej, miód, cynamon, sól, gałkę muszkatołową i imbir.
Dodaj zmiksowane jajka a następnie mąkę wymieszaną z migdałami i sodą. Delikatnie wymieszaj a na końcu dodaj posiekane orzechy i żurawinę.
Wysmaruj foremki masłem lub olejem (można też włożyć papilotki) i napełnij je masą.
Piecz przez 25 minut w piekarniku nagrzanym do temperatury 170 stopni.

Autor: Córka













Słodki Prezent Lekkie Święta Świąteczne słodkości! Lekkie niskokaloryczne Święta oraz Sylwester

2 komentarze:

  1. Mmm, babeczki wyglądają znakomicie :)
    Ja też uważam, że można te dwa aspekty Świąt połączyć, trzeba tylko chcieć :)

    OdpowiedzUsuń